wtorek, 6 lutego 2024

Hermetyczna Grupa

Od kilku lat mistrzuję już tylko jednej grupie i nie gram z nikim innym. Owszem - wymieniam doświadczenia ze znajomymi Graczami i Mistrzami Gry, oglądam filmy publikowane na YT, poznaję nowe systemy, zasady, czytam także nieco fanowskich pomysłów RPGowych, ale mistrzuję tylko tej jednej grupie. I chciałem podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami na temat - jakie są plusy i minusy takiej sytuacji. Dzisiaj więc nieco prywaty a mniej w kwestii mechaniki, pomysłów i klimatu. Kto chce, niech czyta dalej.

Zacznę od tego, że jesteśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Widujemy się często, ale sesje są w pewnym sensie pretekstem do spotkania. Gdybyśmy nie grali, nie mielibyśmy czasu, żeby się spotkać i widywalibyśmy się dużo rzadziej. To jednak nie jest ani za ani przeciw, jeśli chodzi o kwestie RPGowe. 

To, że dobrze czujemy się w swoim towarzystwie sprawia, że zdarza nam się... nie zagrać. Spotkanie zaczynamy od dygresji, opowiadania co u kogo wydarzyło się przez ten tydzień. Czasem żarty i opowieści dominują spotkanie do tego stopnia, że nie ma sensu zaczynać. Idziemy wtedy z psem na spacer, wracamy i cały czas rozmawiamy. I to jest pewien minus dla grania, ale z towarzyskiego punktu widzenia - zero presji. Wszyscy godzą się z taką sytuacją i to jest super!

Plusem jest to, że faktycznie znam moich Graczy. Wiem co spodoba im się na sesji, co do Nich trafi. Mogę lepiej zutylizować wywoływane emocje ale i dać im więcej frajdy. Ostatnio zdarzyło nam się grać w sytuacji, w której dwójka Graczy byłą zmęczona po podróży i dosłownie usypiała od początku sesji. Wiedziałem jednak co będzie dalej i nie pomyliłem się - gdy tylko dotarli na miejsce (w grze), zaserwowałem im taki opis, który sprawił, że przez następne trzy godziny ich oczy były szeroko otwarte. Doskonale wiedziałem w jaką strunę uderzyć - to jest zaleta stałego składu - dobrze poznajesz swoich Graczy.


Jestem introwertykiem. Rozkręcam się w małym, zgranym towarzystwie i znacznie swobodniej czuję się wśród dobrze znanych mi ludzi. Nikogo nie znam lepiej niż moich Graczy i prawdopodobnie rozwijam skrzydła przy nich właśnie z powodu braku skrępowania. Potrafię prowadzić innym grupom (robiłem to niezliczoną ilość razy przez te wszystkie lata), ale tylko ja wiem o ile więcej mnie to kosztuje. Tutaj "dzieje się" samo. Dla mnie plus.

Minusem, który każdy zauważa na początku jest to, że mniej jest zaskoczeń dla Mistrza Gry. To prawda - zdarzają się rzadziej, ale za to są o wiele większe, kiedy już następują! I nie jest tak, że pisze to na siłę - serio. Gracz, który zawsze gra cwaniaka - macho, łasego na pieniądze anarchistę, który lubi przemoc i jest mściwy jak cholera decyduje się na granie gliniarzem w jednostrzałówce. I robi to świetnie - prawdziwy nieskazitelny stróż prawa. Nieprzekupny, pomocny, bohaterski, ale bez brawury. Szczękę zbierałem z podłogi i wiem, że można. To są po prostu dobrzy Gracze, którzy potrafią odegrać każdego, a że grając w kampanię, która toczy się przez 70-100 sesji wolą odgrywać postać, która daje im najwięcej frajdy jest chyba zrozumiałe, prawda?

Przyznaję, czasem brakuje mi Graczy z mniejszym doświadczeniem, z którymi można by zagrać w coś łatwego, niskopoziomowego, którzy cieszyliby się ze zwyczajnej przygody w stylu "bandyci z lasu napadają na wioskę". Tutaj wymagania są wyższe - liczy się dociekanie prawdy, znajdowanie wskazówek, budowanie narracji. W pewnym sensie mistrzowanie w takim układzie jak mamy jest więc bardziej wymagające - po kilkunastu latach nadal udaje mi się wymyślać coś nowego. A chęć tworzenia przygód, w które nie będziemy mieli czasu zagrać (a często wycinania pojedynczych wątków i questów z rozegranych scenariuszy i przeredagowywanie ich na potrzeby innych grup) realizuję pisząc i publikując scenariusze (większość testowana, ale nie wszystkie).

A jakie Wy macie doświadczenia? Gracie / mistrzujecie w zamkniętych grupach, macie kilka stałych ekip, czy może grywacie ciągle z kimś nowym? Jak oceniacie każdą z tych opcji? Jestem ciekaw opinii.

1 komentarz:

  1. Taka stała grupa to skarb. Z mojego doświadczenia w większości wypadków na przeszkodzie dłuższego grania staje życie. Ktoś się gdzieś przeprowadza, zmienia pracę, rodzą się dzieci, choruje. Jest bardzo dużo przyczyn, dla których trudno utrzymać stały skład. Podobnie jak Tobie, łatwiej mi się prowadzi ludziom, którym dobrze znam. Z drugiej strony, gdy prowadzę na konwentach i trafią się osoby, które wcześniej nie grały w rpg albo grały mało, to dużo radości sprawia mi wprowadzanie ich w to hobby.

    OdpowiedzUsuń