wtorek, 16 stycznia 2024

Czy Gracze powinni znać zasady

Postanowiłem poruszyć temat, który bliski jest mojemu sercu... a przynajmniej mojej sytuacji. Chodzi o znajomość zasad. Oczywistym jest, że Mistrz Gry, jako sędzia, osoba prowadząca rozgrywkę, zasady znać musi. Natomiast kwestia znajomości zasad przez Graczy taka oczywista nie jest. Wiem - to nie jest intuicyjne podejście do tematu, ale wysłuchajcie mnie.

Gra czy Odgrywanie


Oczywistym jest, że kiedy GRAMY w jakąkolwiek grę, musimy znać jej zasady. Co do tego nie ma wątpliwości - jak inaczej moglibyśmy wygrać, lub przynajmniej dowiedzieć się jak wyglądają nasze opcje. W RPG jednak niezupełnie chodzi o wygrywanie, a nasze opcje są na tyle obszerne, że zasady i tak ich nie precyzują. Możesz próbować robić wszystko co sobie wymyślisz, a zatem znajomość zasad nie jest Ci niezbędna do określenia dostępnych ruchów.

Z drugiej strony interesuje nas, by zachowanie postaci było realistyczne, by odegrana sytuacja była życiowa. W realnym życiu nie znamy zasad, nie wiemy jak wykonuje się testy na to, czy dziecko spadnie z huśtawki, czy kierowca wyjdzie cało z poślizgu, czy uda mi się wytargować lepszą cenę. Nieznajomość tych zasad nie sprawia, że "nie gramy". Wiemy natomiast co umiemy, co pamiętamy, na czym się znamy, w czym jesteśmy lepsi - to jednak daje nam karta postaci (widzimy które współczynniki mamy wyższe a które niższe).


Grałem w wiele systemów i prowadziłem wiele gier. Bywałem Graczem zupełnie nieświadomym zasad i bawiłem się świetnie po prostu odgrywając postać. Prowadziłem osobom, które świadomie nie chciały poznawać zasad systemu, prowadziłem takim, które chciały, by tylko szybko im przedstawić ogólną mechanikę, bez detali. Owszem, oznacza to więcej pracy dla Mistrza Gry, który nie może po prostu kazać Graczowi wykonać testu, tylko musi to zrobić sam (i samodzielnie dokonać obliczeń), ale jest to wykonalne.

Wydaje mi się, że najważniejszym czynnikiem, który wpływa na to, czy Gracze powinni znać zasady są sami Gracze. Mam w drużynie oba końce skali. Jest Gracz, który sprawdza zasady, wyszukuje kruczki i mówi mi o nich (przed sesją, żeby ustalić, czy to będzie ok - to że coś jest możliwe według zasad, ale kontrowersyjne, nie znaczy że Mistrz Gry to puści). Mam też w drużynie Gracza, który zasady zna tylko ogólnie i trzeba mu o nich przypomnieć przed każdą "akcją", a i tak bawi się świetnie i gra brawurowo, nie martwiąc się konsekwencjami (w życiu też zawsze był ryzykantem). Oba te podejścia wymuszają bardzo specyficzny styl gry, który może stanowić problem przy częstych zmianach przygody (i postaci), bo wydawać by się mogło, że każda postać odgrywana przez danego Gracza prędzej czy później stanie się podobna poprzednim, ale gramy na tyle długie kampanie, że ta sprawa nie ma aż takiego znaczenia.

Konkluzją jest, że do Gry w RPG nie trzeba znać zasad (jeśli nie jest się Mistrzem Gry). Można kierować się zdrowym rozsądkiem i liczyć na zdrowy rozsądek Mistrza Gry (zasady często nie precyzują konkretnych zachowań, a podpięcie ich pod podobne mechaniki nie zawsze działa). Kiedy Gracze znają zasady, Mistrzowi Gry jest o wiele łatwiej, bo Gracze są ogromną pomocą! Można świetnie się bawić odgrywaniem postaci i zdać się na Mistrza Gry, kiedy przychodzi do mechaniki. Zarazem trudniej jest zmusić niektórych graczy do tego, by zapoznali się ze szczegółowymi zasadami niż prowadzić ich bez tej wiedzy. I nie warto z tym walczyć.

3 komentarze:

  1. Kiedyś kome towalem ale nie weszło spróbuję 2gi raz.

    Txt troche upraszcza. Bo co rozumiemy przez zasady?

    Zasady to też charakterystyka postaci opisana jako statystyki na karcie.

    Nie znając zasad. Dzialania super. Mocy itd itp.
    Doprowadzamy do sytuacji gdzie wiele smaczków może zostać pominiętych. I owszem możemy się z tym dobrze bawić. Ale możemy tezwiele tracić zespecyfiki postaci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawiasem mówiąc (a piszę to już po napisaniu komentarza poniżej) - serio uważasz, że smaczkiem jest "gdybyś to wszystko zrobił stojąc na krześle miałbyś dodatkowe +1 do trafienia w głowę, bo stałbyś wyżej"? Żadnej straty dla specyfiki postaci tutaj nie widzę.

      Podczas tworzenia postaci nie ograniczam nigdy (choć mnie kiedyś ograniczono i świetnie się bawiłem) dostępu do zasad. Dokładnie omawiamy każdą moc i umiejętność. Jeden z moich Graczy za każdym razem jednak zamiast zapamiętać "w tej sytuacji mam +2" pamięta "jestem w tym lepszy, więc częściej mi wychodzi". Opisowo, nie mechanicznie.

      Usuń
  2. Absolutnie tak. Zasady to działanie (punktowe i mechaniczne, a nie opisowe). Smaczki mogą zostać pominięte, ale często smaczki mogą zostać dodane (pominięcie smaczków działa w obie strony), bo Gracz, który gra odgrywając, nie wykorzystuje zasad na swoją korzyść i nie działa z maksymalną efektywnością. Zatem często dla takiego Gracza (który woli nie znać szczegółowej mechaniki) ciekawszym przedmiotem będzie "miecz do walki z nieumarłymi, który został stworzony do tego zadania i wibruje w dłoni za każdym razem, kiedy masz okazję stanąć naprzeciwko umarlaka" niż "miecz +1 do trafienia szkieletów, +2 do zombie i +2 rany na wszystkie undeady". Szczególnie, że w tym drugim przypadku gracz może powiedzieć "phi, już mam miecz +1 to niewielka różnica". Różnica bywa w podejściu i opowiadanej historii. Co więcej, kiedy opowiada później w karczmie historię walki częściej pada "gdyby nie mój wspaniały miecz, który w walce z nieumarłymi jest po prostu niezastąpiony, jakby sam za mnie walczył, nie byłoby mnie tutaj, żeby Wam to opowiedzieć". Taki RPGowy efekt placebo.

    Moi Gracze często stawiają na fajną sytuację, interakcję, ciekawe zachowanie lub odegranie postaci niż na efektywne zebranie wszelkich dostępnych bonusów. A ja, kiedy odgrywam wrogów także idę w tym duchu i nie wykorzystuję każdej możliwej przewagi, jaką może uzyskać każdy przeciwnik, ale pozwalam im (przeciwnikom) także być sobą.

    Ja nie mówię o tym, że któreś zachowanie jest gorsze, tylko że oba są możliwe (nawet w obrębie jednej gry, przy jednym stole). Gracze dobrze się bawią (czy mechanicznie liczą punkty, bo lubią, czy zupełnie się tym nie przejmują, za każdym razem słuchając opisu efektu swoich działań), a kiedy wychodzą z sesji z uśmiechem (nawet kiedy dostali po tyłkach), to wiem że wypełniłem swoje zadanie.

    OdpowiedzUsuń