niedziela, 24 lutego 2013

Poziom realizmu

Pisałem już o konwencji, a wielu osobom może się wydać, że obecny wpis mówi o tym samym. Przyznaję - mówi o pokrewnym temacie, jednak nie tym samym. Konwencja może bowiem (a nawet powinna) określać poziom realizmu, natomiast sama w sobie jest pojęciem szerszym. Dziś chciałem tylko wspomnieć o tym, czym jest "poziom realizmu". 

A więc czym? Literalnie - jest to określony z góry przez MG i wymuszony konwencją poziom, na jakim działa świat. Przeważnie scenariusze oscylują wokół poziomu realizmu znanego z filmów sensacyjnych (lub przygodowych). Hollywoodzkie eksplozje, powtarzające się na każdym kroku niewiarygodne akcje, olbrzymie możliwości postaci (przeważnie wyraźnie przewyższające umiejętności otoczenia). Dla przyjemnej, odstresowującej rozgrywki taki poziom realizmu jest idealnym rozwiązaniem - jest czymś co znamy (z kina), więc nie czujemy tego "przegięcia" aż tak bardzo. Jednak taki poziom to nie jedyne wyjście. Są bowiem systemy, w których aż prosi się o naciągnięcie realizmu jeszcze większe. Są to systemy, które zachęcają do filmowych zachowań bardziej niż inne. Przykładem takich systemów jest z pewnością westernowy Deadlands - Martwe Ziemie czy "7th Sea", który zachęca do naśladowania bohaterów spod znaku płaszcza i szpady. Tutaj jawnie przekraczamy realizm, by walczyć na relingach okrętów, huśtać się na żyrandolu czy opróżniać magazynek sześciostrzałowca w ułamku sekundy. Czujemy przekraczanie pewnych ram i bawimy się nimi. Jednak są i systemy, w których idziemy jeszcze dalej - grałem kilka razy w tego typu gry i muszę powiedzieć, że bywałem zmęczony samą konwencją, gdyż była dla mnie bardzo nienaturalna - okazuje się, że jestem jednak za wysokim poziomem realizmu. Wysokim, czyli niemal takim, jaki ma rzeczywistość. Przyznaję, że najlepiej prowadzi mi się właśnie na takim poziomie, co jak zauważyłem jest dość trudne dla wielu mistrzów gry i wymaga sporej wiedzy na temat świata, realiów historycznych, techniki, nauki itp. Początkującym MG polecam jednak mistrzowanie na poziomie filmowym - łatwiejsze do opanowania i łatwiej wybaczyć błędy (także samemu sobie).

Krytycy powiedzą zapewne, że wysoki poziom realizmu sprowadza się do odgrywania życia, a do tego nie trzeba grać w RPG. Niezupełnie. Wysoki poziom realizmu pozwala rozegrać losy innych niż my sami osób na poziomie, który znamy. Oczywiście - na takim poziomie łatwo zginąć, nie ma punków przeznaczenia, magii, lekarzy - cudotwórców, gierek ze śmiercią. Każdy przeciwnik ma teoretycznie równe szanse na zadanie obrażeń co bohater (o ile ten nie jest wyszkolonym mistrzem sztuk walki albo policyjnym strzelcem) a jeden celny pocisk potrafi zabić. Nie wszyscy to lubią, ale każdemu polecam rozegranie kilku przygód na takim poziomie - respekt, jaki czuje się do życia (w przypadku jeszcze nie zblazowanych graczy, którzy szanują życie swoich postaci zamiast po ich śmierci zabierać się za losowanie nowych) może pozytywnie wpłynąć na rozgrywkę.

Czas jakiś temu grałem przygodę, w której wszyscy gracze byli szeregowcami w armii w czasie wojny. Niby niewielkie możliwości, słaby sprzęt, konieczność podporządkowania się rozkazom i świadomość bycia mięsem armatnim z jednej strony zniechęcała, ale z drugiej strony poziom adrenaliny nie miał sobie równych. Pamiętam także inne przygody "zwykłych ludzi" (chociażby sprzedawca kwiatów zamieszany w szpiegowską intrygę - jego nieudolność była wręcz wspaniała). A więc da się, nie jest nudno i polecam każdemu, kto nie próbował spróbować (choćby w ramach eksperymentu).

Kilka lat przed "Avatarem" wpadłem na podobny pomysł, którego jednak nie zrealizowałem z powodu konieczności dostosowania całego systemu i natłoku innych pomysłów w tym okresie. Chodziło o to, że gracze nie wcielaliby się w rzeczywiste osoby, ale w "operatorów" sterującymi pojedynczymi jednostkami lub nawet ich grupami. Jeden z pomysłów dotyczył tego, że w przyszłości życie każdego wyszkolonego żołnierza jest zbyt cenne, wiec tworzy się sztucznych ludzi. Jednak do sterowania nimi korzysta się z usług prawdziwych ludzi, siedzących w symulatorach. Bez poszanowania dla "życia" sztucznych ciał. Jeśli któreś zginie, to trudno - żołnierz "wsiada" w kolejne i kontynuuje misję. Pozwala to na uzyskanie realnej podstawy dla grupy ludzi nie szanujących swojego życia w świecie  w którym każdy inny je szanuje. Na odpowiednim poziomie realizmu jest to niewiarygodna przewaga graczy, która wystarczy (zamiast przepakowanych współczynników postaci, które dosłownie we wszystkim są najlepsze).

Z własnego doświadczenia - warto wypróbować grę na różnych poziomach realizmu, bo choć przeważnie kończy się na realizmie filmowym, to warto wiedzieć, że jest coś jeszcze, że można inaczej. I warto mieć świadomość na jakim "poziomie" gramy.